wtorek, 30 lipca 2013

Czy Warszawa da się lubić?

Lipiec się kończy, a tutaj jedynie dwa posty na blogu! Obydwa lokalne, jeden bańscański, a drugi krakowski. Jakoś wakacje nie sprzyjają ani pisaniu, ani też podejmowaniu poważniejszych tematów. Z tego powodu obecny post również skupi się na jakiejś miejscowości. W tym wypadku będzie o stolycy.

Ostatnio napisałem, że jestem rzadko spotykanym przypadkiem rodowitego górala, urodzonego jednak w Krakowie. Teraz dołączam do tego kolejne dziwactwo. Jestem rodowitym góralem, urodzonym w Krakowie, który wbrew pozorom i mimo wszystko jakoś lubi Warszawę. Rzadko, co prawda odwiedzam Miasto Stołeczne, ale jak już się tam znajdę i zobaczę wieżowce koło Dworca Centralnego, szerokie ulice z szerokimi chodnikami, wsiądę do (co prawda jednej) linii metra, to czuję się, że naprawdę jestem w wielkim mieście. Lubię Krakowskie Przedmieście, Zamek Królewski i Starówkę (informacja dla wszystkich szukających Starówki w Krakowie, u nas jest Rynek Główny względnie Stare Miasto). Byłem w Operze Narodowej i też mi się podobało. Podobają mi się nazwy dzielnic Warszawy (choć w większości nie byłem): Wola, Ochota, Mokotów, Ursynów, Praga itp. Lubię gwarę warszawską i piosenki Grzesiuka. Jestem pełen uznania dla wielu tysięcy warszawiaków bohatersko walczących i poległych w czasie II wojny światowej i w Powstaniu (nie wchodząc w rozważania zasadności jego wybuchu).
W ogóle na słowo Warszawa mam (prawie) same pozytywne odczucia, co nie przeszkadza mi ciągle i jak się da udowadniać wyższości Krakowa, bo to u nas koronowali się królowie, my mamy Wawel i to u nas jest duchowe i kulturalne centrum Wszechświata, to u nas jest najlepszy i najstarszy Uniwersytet, to my Krakowianie jesteśmy najbardziej oszczędnymi mieszkańcami kraju nad Wisłą, to od nas był papież etc., etc., etc. Ale to mi chyba warszawiacy wybaczą, można to nazwać leczeniem kompleksów, a ja po prostu uwielbiam odnajdywać najdrobniejsze różnice między miastami i czym się da, bo to lubię i tyle!

Odpowiadając na postawione w tytule pytanie. Tak, Warszawa da się lubić, co nie zmienia faktu, że do Krakowa, to się proszę państwa nie umywo ;).

2 komentarze:

  1. No to się poczułam wywołana do odpowiedzi.
    Ja, Warszawianka od pokoleń, która w końcu spełniła swoje marzenie o mieszkaniu w Krakowie i przez pół roku spacerowała po Plantach sama nie wiem, które miasto wolę.
    Kraków mnie nie zawiódł. Pokochałam to, że wszędzie jest blisko i że starych domów jest wiecej niż 10. Warszawę kocham za dziecięce wspomnienia i za szanse, które daje.
    Rozdarta jestem okropnie i kto wie, gdzie w końcu wyląduje.
    Okropnie lubię za to wyszukiwać wszystkie lokalne różnice i tu się z autorem zgadzamy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło bardzo, że i warszawiacy (i to tacy prawdziwi od pokoleń) doceniają walory naszego miasta :)
    W takim razie, skoro Cię tak bardzo nasze miasto uwiodło, zapraszamy! ;)

    OdpowiedzUsuń