sobota, 11 stycznia 2014

Na Święto Niepodległości


Od stałej czytelniczki dostałem zamówienie na wpis o patriotyzmie. Zamówienie złożono w okolicach 11 listopada. Trochę czasu upłynęło. Zastanawiałem się na tym wpisem, gdyż wydarzenia z obchodów Narodowego Święta Niepodległości niewątpliwie skłaniają do refleksji (czasem do refluksu;).

Patriotyzm? Czy jestem patriotą? Co to znaczy być Polakiem?

Łatwo mi teraz zapewniać o patriotyzmie, umiłowaniu Ojczyzny itp. A co będzie w chwili próby? Przypominam tu, że zdrajca Wacław Krzeptowski - przewodniczący kolaboranckiego Komitetu Góralskiego (Goralisches Komitee) zakupił w sierpniu 1939 karabin dla Wojska Polskiego (sic!). Dlatego z dystansem podchodzę do wszelkich zapewnień o umiłowaniu Ojczyzny - często rzucanych przez osoby, które Ojczyznę opuściły i to nie z powodu politycznych prześladowań (najłatwiej śpiewać "Nie rzucim ziemi skąd nasz ród" w USA). Oczywiście rozumem emigrację dla celów zarobkowych i tęsknotę za Ojczyzną, ale trzeba pamiętać, że Polskę najlepiej budować w Polsce :)

Więc nie zapewniam, że jestem patriotą. Ci, którzy znają moje poglądy polityczne pewnie by mnie za takowego uznali. Polska jest dla mnie ważna, zależy mi na jej rozwoju, bezpieczeństwie i pozycji w świecie. Kocham naszą historię, cieszę się z sukcesów moich rodaków (sportowych, naukowych, artystycznych itp.). Co nie zmienia faktu, że nie wiem jak  zachowałbym się w chwili ciężkiej próby patriotyzmu. Mam nadzieję, że tak, że nie musiałbym się (ani moje dzieci) potem wstydzić.

Co to znaczy być Polakiem? Z biologicznego punktu widzenia raczej nic nie znaczy. Choć na biologii świat się nie kończy. Jako Polak staję się chcąc nie chcąc (w moim przypadku chcąc) elementem pewnej większej całości jaką jest naród polski tworzący swoje polskie państwo. Więc jestem elementem tej wielkiej, polskiej, ludzkiej układanki. Przyjmuję za swoją całą historię narodu i państwa, wszelkie sukcesy, porażki i (co często trudne) hańby. Ale co ważniejsze, czuję się odpowiedzialny za jej przyszłość i dalszy rozwój. Pragnę wnieść (a przynajmniej powinienem pragnąć) swój wkład do tej układanki.

Mamy w Polsce piękną tradycję romantycznego zrywu, nierównej walki, militarnej klęski i moralnego zwycięstwa. Trochę mnie boli, że uczymy się i czcimy bohaterów nieudanych powstań zapominając np. o tych, którym się powiodło. Śląsk i Wielkopolska to też Polska, nie tylko były zabór rosyjski i Kresy wschodnie (z całym szacunkiem). Myślę, że powinniśmy bardziej zwracać uwagę na tych, którym się udało i którzy też poświęcili się Polsce. Wydaje mi się, że za bardzo w narodowej pamięci skupiamy się na Kresach i na bohaterstwie Warszawy, a zapominamy, że Polska (i to ta rdzenna) jest dużo większa.

To będzie na tyle. Kilka luźnych refleksji, może kiedyś pokuszę się na dłuższy wpis. Ponadto mam postanowienie (nie noworoczne), że będę więcej pisał na blogu :)