środa, 26 czerwca 2013

Biologicznie :)

Po tłustym (w posty) maju kończy się chudy czerwiec (z racji na obowiązki studenckie). Ale z zakończeniem ostatecznym studiów i korzystając z chwili luzu piszę ten wpis :)
Będzie on dotyczył zupełnie odrębnej dziedziny niż to co było dotychczas. W sumie słusznie, bo można się zastanawiać. Autor blogu jest biologiem, a wypisuje o kulturze, owcach, Najjaśniejszym Panu i Harrym Potterze. Coś tu nie gra. W takim razie pokrótce w obecnym wpisie przedstawię zagadnienie jakim zajmowałem się w ramach magisterium.
Obrona indukowana jest jedną ze strategii obronnych zwierząt narażonych na drapieżnictwo. To, że jeden na drugiego poluje jest znane w przyrodzie nie od dzisiaj i łatwo się domyślić, że ten, na którego się poluje musi się jakoś przed tym zabezpieczyć.
Tutaj pozwolę sobie na mała dygresję ewolucyjną. Bo pozornie można przyjąć taki mechanizm. Gepardy polują na antylopy, no gdyby one nie uciekały przed nimi, to by je w końcu gepardy wszystkie zjadły i antylop był nie było, wymarłby gatunek. Otóż nie, nic dla dobra gatunku się nie dzieje. Dana konkretna antylopa ma geny umożliwiające jej, przykładowo, szybszą ucieczkę i tym samym przeżywa i przekazuje geny potomstwu. Te antylopy co nie mają tych genów i uciekają wolniej, giną. Tak działa darwinowski dobór naturalny. Warto o tym pamiętać, bo często można usłyszeć o dobru gatunku, co u biologów-ewolucjonistów jest (słusznie) uznawane za herezję, względnie kardynalny błąd.
Wracając do zabezpieczeń. Każdy organizm dysponuje pewną pulą zasobów, które może pobrać ze środowiska i (ogólnie mówiąc) przerobić na siebie lub swoje potomstwo. Jeżeli więcej zasobów przerobi na siebie (np. urośnie większy) to odbije się to w tym, że będzie miał np. mniej potomstwa lub rozmnoży się później. Ale z drugiej strony np. będzie je mógł lepiej ochronić. Organizmy są stawiane przed takimi dylematami (jakie my znamy chociażby z ekonomii) już od tzw. zarania dziejów. Bo ochrona przed drapieżnikiem też kosztuje. Powoduje co prawda większa przeżywalność. Np. można wytworzyć truciznę, która zatruje nasz organizm i nikt nas nie będzie chciał jeść, ale wytworzenie takiej trucizny kosztuje, jeszcze trzeba zabezpieczyć swoje tkanki, żeby nas nie zabiło. Ogólnie mnóstwo problemów. Można zainwestować np. w kolce albo inne struktury, ale to też kosztuje. Można w końcu spróbować bronić się przed drapieżnikiem tylko wtedy kiedy wiemy, że on jest w pobliżu (poprzednie sposoby są "na całe życie", czyli jest to obrona konstytutywna). Nazywamy to obroną indukowaną, która też kosztuje. Musimy przede wszystkim w miarę precyzyjnie i z odpowiednim wyprzedzeniem dowiadywać się o tym, że drapieżnik jest i na nas czyha. To kosztuje, bo trzeba mieć do tego odpowiednie struktury. Jak już wiemy, że drapieżnik jest to możemy np. zmienić kształt ciała, żeby nas nie połknął (możliwe u pierwotniaków, ale też u karasi) lub zmienić siłę przyczepu do podłoża (małże:)
 Po przydługim wstępie przechodzę do rzeczy. W ramach magisterium zajmowałem się właśnie obroną indukowaną u małża racicznicy zmiennej. Sprawdzałem czy obecność drapieżnika i cząstek mechanicznie zgniecionych małży wpływa na przyczep małży do podłoża (racicznica przyzepia się do np. skał przy pomocy nici bisioru) oraz na ich tendencję do tworzenia skupień. Nie będę tutaj wyjawiał wyników mojego eksperymentu (nie jestem do końca pewien czy jest to odpowiednie miejsce). Ogólnie niezwykle ciekawe jest to, że takie malutkie małże, które badałem są w stanie nie tylko wykryć drapieżnika w środowisku, ale także dostosować odpowiedź do tego jaki rodzaj zagrożenia wyczuwają.
Takie straszenie ofiary przez drapieżnika jest ma dosyć poważne konsekwencje również na poziomie całego ekosystemu. Przestraszona ofiara unika drapieżnika, zmienia miejsca żerowania, tym samym wpływa na rozmieszczenie swojej ofiary. Jako przykład można podać badania na ślimakach, które były wystawione na obecność kraba (który jednak nie mógł ich jeść), okazało się, że powstały przestrzenne zróżnicowania w zagęszczeniu pąkli (które są pokarmem ślimaków), gdyż ślimaki wolały żerować w miejscach gdzie czuły się bezpieczniej. W sumie logiczne, nie? Takie przypadki można też zaobserwować u innych zwierząt (wprowadzenie wilków do Yellowstone spowodowało, że jelenie przeniosły się do lasu, pozwoliło to na odbudowanie zarośli nadbrzeżnych, powrót bobrów itp.) Zjawisko to nazywa się kaskadą troficzną. Kaskady mogą mieć niewątpliwie ważny wpływ na całe ekosystemy.
Podsumowując mam nadzieję, że przedstawiłem dosyć ciekawe zagadnienie, liczę na odpowiedź w komentarzach :)

niedziela, 9 czerwca 2013

Stany Zjednoczone Południowej Małopolski

Ogłaszam utworzenie Stanów Zjednoczonych Południowej Małopolski. Już mamy 4 członków, którzy  stosują następujące tablice rejestracyjne.
Tak więc mamy:
KNS - Kansas
KLI - Kalifornia
KNT - Kentaky
KTT - Kanectiket
Tak, taką pisownię stosujemy.


Są jakieś propozycje nowych członków?
W Świętokrzyskiem mamy jeszcze:
TSK - Teskas
A w Opolskiem
OKL - Oklahoma