czwartek, 3 stycznia 2013

O Wołochach i ślebodzie

W ostatnim poście starałem się uzasadnić do czego może prowadzić podkreślanie odrębności górali i doszedłem do wniosku, że tak naprawdę, mimo różnic, jesteśmy częścią narodu polskiego.
Teraz zamierzam ukazać te różnice. Postaram się nie wchodzić zbytnio w opisowe szczegóły tylko podać interpretację (ot taka pseudonauka:).
Pisałem już o tym, że np. wspólnotowy wypas owiec na halach jest dla reszty Polski czymś nieznanym i po części niezrozumiałym. W gwarze podhalańskiej będącej jakby nie było jedną z gwar małopolskich występują słowa pochodzenia słowackiego, rumuńskiego czy węgierskiego, a góralowi jest o wiele łatwiej zrozumieć Słowaka niż mieszkańcowi innej części naszego kraju. Jakoś dziwnie się składa, że stroje ludowe podobne do góralskiego znajdziemy na Słowacji, Rumunii, Węgrzech a nawet w Albanii, natomiast ze świecą szukać ich na Mazowszu (mam na myśli np. sukniane portki z parzenicami). Każda góralska kapela oprócz tradycyjnej podhalańskiej muzyki ma w swym repertuarze słowackie i węgierskie czardasze.
Wśród górali wytworzył się ostry podział na swoich i obcych (ceprów). Co by nie mówić w opinii przeciętnego górala góralem się trzeba po prostu urodzić. Niestety czasem ten podział prowadzi do pogardy obcych. Wiele rodów góralskich odgrzebuje swoje drzewa genealogiczne i szczyci się tym, że zamieszkuje od wieków po Tatrami. Dużo tu prawdy, sam jestem przykładem bardzo "góralskiego" pochodzenia. Wszyscy moi znani przodkowie pochodzili  zaledwie kilku podhalańskich wiosek leżących niedaleko siebie. Można by dojść do wniosku, że górale to jakieś zamknięte plemię niedopuszczające do siebie obcych (tacy polscy Cyganie).
Wydaje mi jednak, że historia pokazuje coś innego. Żyjemy na styku kultur (Euroregion Tatry organizuje nawet wystawy na styku 7 kultur pogranicza polsko-słowackiego) i z każdej z tych kultur czerpiemy. Genetycznie podejrzewam, że pochodzimy od słowiańskich praprzodków, którzy w czasie wędrówek wołoskich zmieszali się za napływową ludnością wołoską. Nie wiemy czy ci Wołosi (którzy niewątpliwie na Podhale dotarli) wędrowali łukiem Karpat czy przyszli z południa. Nie wiemy czy mówili po wołosku (rumuńsku), słowacku czy rusińsku. Nie wiemy jaką religię wyznawali (prawosławie czy katolicyzm). Wiemy, że przyszli, wiemy, że całkowicie stopili się z mieszkającymi już na Podhalu Polakami i po sobie zostawili ślady w języku, stroju, zwyczajach i nazwach własnych.
Oprócz śladów wołoskich możemy znaleźć też inne. Na przykład węgierskie. Tak się składa, że można odnaleźć przynajmniej kilka rodzin góralskich noszących węgierskie lub węgiersko-brzmiące nazwiska bądź przydomki jak Łojos (Lajos) lub moje nazwisko Antoł. Są górale, którzy mają pochodzenie romskie. Żeby było ciekawiej bodajże w Białym Dunajcu jest przysiółek Tatary. Są ludzie co są w stanie dostrzec w urodzie niektórych górali rysy azjatyckie. Ten ostatni przykład jest już nieco humorystyczny. Nic mi nie wiadomo o osadnikach tatarskich pod Tatrami (choć byli w przeszłości tacy co tłumaczyli nazwisko Marduła jako pochodzące od Mardukh-Allah, a Sabała od Sabh-Allah, ale to jest już daleko idąca nadinterpretacja:)
Podsumowując. Cobyśmy o sobie nie twierdzili to wydaje mi się, że po prostu jesteśmy niesamowicie ciekawym efektem zmieszania się kultur. W pewnym momencie historii pod Tatry dotarli ludzie innych kultur, zmieszali się z pierwotnymi mieszkańcami i aż do odkrycia Zakopanego przez dra Chałubińskiego w XIX wieku byliśmy w zasadzie odizolowani od reszty Polski. Izolacja dotyczyła kultury, władza królewska, starościńska a potem cesarska sięgała jak najbardziej na Podhale. Jak mawiał mój dziadek "Od mysy do cysorza, kozdy zyje z gospodorza", ktoś musiał podatki płacić i powinności spełniać. Jeżeli chodzi o te powinności to wspomnę o jeszcze jednym ważnym elemencie tożsamości góralskiej. Mianowicie o umiłowaniu tzw. ślebody czyli wolności. W większości wiosek podhalańskich nie było pańszczyzny w formie znanej w innych częściach Polski. Podhale było królewszczyzną. Powinności, owszem nakładali dzierżawcy starostwa nowotarskiego, ale chłop królewski i tak był w lepszej pozycji od chłopa pańszczyźnianego. Na dodatek zawsze można było uciec w Tatry i zbójować.
O tej mimo wszystko jednak niezależności Podhala od władzy zwierzchniej świadczy wiele przyśpiewek, np. ta:
 "Popijoj, popijoj 
Nowy Torzek mijoj
Nowy Torzek minies
Nie bój sie nie zginies"
W Nowym Targu był ostatni posterunek żandarmerii austriackiej.  Dalej władza Najjaśniejszego Pana juz nie siyngała! Haj!

1 komentarz:

  1. "Są ludzie co są w stanie dostrzec w urodzie niektórych górali rysy azjatyckie." - ten pogląd pochodzi z daleka i dlatego autor z odległości nie widzi dokładnie i pewnie Podhale lokuje już w Azji...:)

    OdpowiedzUsuń