Zacznę tradycyjnie. Po dłuższej przerwie wracam do blogowania ;) Od miesiąca przebywam na drugim końcu świata (prawie), w Chile, na południu. Udało mi się dostać tutaj na staż, który odbywam na Universidad Austral de Chile. W związku z tym na Polskę spoglądam z odległości 13 tysięcy km. Wystarczający dystans, żeby nabrać dystansu ;) Oczywiście śledzę w miarę dokładnie co się w moim kraju dzieje. A dzieję się dużo, mamy sezon ogórkowy. Wymienić można: wybory, imigranci, ks. Charamsa, eliminacje do EURO 2016 i parę innych spraw. O każdej z nich można by napisać osobny wpis. Jako, że w wyborach już głosowałem, korespondencyjnie w konsulacie RP w Santiago (zwanym czasem Santiago de Chile w odróżnieniu od de Compostela), o wyn(at)urzeniach ks. Charamsy nie mam ochoty na razie się wypowiadać, o imigrantach (czy uchodźcach) nic ciekawego nie powiem, tak samo jak o EURO 2016.
Zajmę się inną sprawą. Wypowiedzią pani Tokarczuk. W sumie dzisiaj dopiero o sprawie się dowiedziałem, przeczytawszy artykuł na gazeta.pl (czyli już odpowiednio nastawiony;). Dla przypomnienia, pani Tokarczuk w TVP Info powiedziała następujące zdanie: "Wymyśliliśmy historię Polski jako kraju tolerancyjnego, otwartego, jako
kraju, który nie splamił się niczym złym w stosunku do swoich
mniejszości. Tymczasem robiliśmy straszne rzeczy jako kolonizatorzy,
większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele
niewolników czy mordercy Żydów". Po tym zdaniu, a nawet dwóch posypały się na nią gromy z prawej strony społeczeństwa, określone przez autorytety GW jako hejt.
Co o tym sądzę. Po pierwsze to przypomnijmy stare przysłowie: "Kto sieje wiatr zbiera burzę". Pani Tokarczuk powinna trochę zastanowić się jak publicznie coś mówi w TV. Wiedząc, że w dzisiejszych czasach nic nie ginie oraz, że może się spotkać z krytyką czasem przekraczającą granice dobrego smaku mogła przemyśleć co mówi. To raz. A dwa, należy powiedzieć jasno, że jej słowa kwalifikują się też jako tzw. mowa nienawiści. No i są też historycznie nieprawdziwe. Nie zamierzam tutaj bronić obrazu tolerancyjnej Rzeczypospolitej, bo faktycznie tak też nie było. Prześladowania mniejszości narodowych też mamy na koncie, ale powiedzmy sobie szczerze na małą skalę (w porównaniu do tego co robili np. nasi bratankowie Węgrzy na Słowacji). Tak naprawdę w okresie II RP przez część jej krótkiego istnienia istniała silna bądź słabsza polityka polonizacyjna wobec Ukraińców i Białorusinów (zwieńczona haniebną akcją burzenia cerkwi na Chełmszczyźnie w 1938 roku), a już u zupełnego schyłku międzywojnia wprowadzono na Uniwersytetach numerus clausus i getto ławkowe wobec studentów żydowskich (swoją drogą uzasadniano to wyrównaniem szans edukacyjnych, bo faktycznie statystycznie więcej studiowało Żydów niż Polaków, zwłaszcza tych biednych). Tyle planowych prześladowań mniejszości narodowych przez państwo polskie (nie liczę tutaj tego co robiło PRL, uważając, że nie do końća było to państwo polskie).
Czy byliśmy kolonizatorami? Pomijając okres międzywojenny, kiedy rzeczywiście kolonizowaliśmy Kresy, to trudno powiedzieć. Tereny obecnej Litwy, Ukrainy czy Białorusi dostały się nam w wyniku Unii polsko-litewskiej, nie podbijaliśmy ich. Staliśmy na kulturowo wyższym poziomie niż pogańscy Litwini czy naznaczeni niewolą tatarską Rusini i tym samym z czasem kulturowo zdominowaliśmy te tereny. Elity litewskie czy ruskie z czasem po prostu przejmowały, dobrowolnie język i kulturę polską, a potem też wyznanie rzymskokatolickie (w przypadku prawosławnych Rusinów). Co innego chłopstwo. Nie wiem więcej na ten temat, ale ciekaw jestem czy wyzysk szlachty wobec chłopów polskich różnił się od wyzysku chłopstwa litewskiego czy ruskiego. Pamiętajmy, że często panem wobec chłopa ruskiego był jego rodak, tylko, ze spolonizowany. Z tego co mi wiadomo, to chyba większej różnicy nie było. Chłopi byli kimś w rodzaju niewolników. Nie mówię, że było to dobre, było to wypaczeniem schyłku feudalizmu, który panował od wczesnego Średniowiecza w ówczesnej Europie i był systemem społecznym jak każdy inny. Funkcjonował przez stulecia, z czasem podupadł, na zachodzie Europy wprowadzono reformy, u nas feudalizm zakonserwowano w postaci folwarczno-pańszczyźnianej do XIX wieku i nie jest to powód do chluby. Zresztą w naszej oświeconej demokracji też mamy grupy społeczne wyzyskiwane, dyskryminowane (i to wcale nie koniecznie te, o których się najgłośniej krzyczy).
Ale czy jest sens o mówieniu, że Polacy mieli niewolników? Po pierwsze pamiętajmy, że tymi niewolnikami byli też Polacy (czy ściśle mówiąc przodkowie współczesnych Polaków). Z drugiej strony niewątpliwym sukcesem i powodem do dumy powinno być to, że jako nowoczesny naród potrafiliśmy pogodzić jednych i drugich. Zasługa tutaj niewątpliwa Ruchu Ludowego i ikony - Wincentego Witosa, ale też szeregu anonimowych lub znanych działaczy (abstrahuję tutaj od partii współcześnie odwołującej się do dziedzictwa Witosa, bo to już inna bajka;). Ludowcy obudzili świadomość narodową wśród polskich chłopów i dzięki temu my, ludzie chłopskiego pochodzenia (bo sam takowe posiadam) czujemy się takimi samymi Polakami jak szlachta. Osobiście uważam się za równoprawnego dziedzica zarówno husarii jak i chłopów z ich uporem i pracowitością. Moim zdaniem Pani Tokarczuk takim gadaniem niepotrzebnie rozdrapuje zabliźnione i zadawnione rany.
Zostaje nam mordowanie Żydów. Powiem krótko, bo mam trochę już dosyć przypominania, ze to Polska przyjęła Żydów wpędzanych z europejskich krajów, że tutaj do 1939 roku stanowili 8-10% społeczeństwa. Że stąd pochodzi najwięcej Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Że nie do końca jasny jest udział ludności żydowskiej w latach pierwszej okupacji sowieckiej (1939-41) w prześladowaniu ludności polskiej, a wśród pracowników Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego po wojnie było wielu Żydów. Wspomniany Witos wyraźnie wspomina Żydów witających Sowietów w 1920 roku. Że z drugiej strony wielu Żydów tworzyło polską kulturę i oddało za Rzeczpospolitą życie (np. w Katyniu). Że Polacy też Żydów w czasie wojny mordowali i wydawali. Stosunki polsko-żydowskie są niezwykle skomplikowane, pełne bohaterstwa, poświęcenia, ale też win i zbrodni z obydwu stron. Wizja prezentowana przez pana Grossa i środowisko GW jest w moim odczuciu jednostronna i dla mojego narodu krzywdząca.
Inną sprawą jest reakcją na słowa pani Tokarczuk. Cokolwiek by ktoś nie powiedział grożenie śmiercią czy ujawnianie adresu zamieszkania jest haniebne i powinno być ukarane.
I jeszcze jedna sprawa. Zdaję sobie sprawę, ze dotknąłem problemu konfliktowego i kontrowersyjnego. Proszę stanowczo ewentualnych komentujących o kulturę, nieużywanie wulgaryzmów i szacunek dla piszącego te słowa i innych komentujących. Inaczej będę komentarze usuwał.
Blog zawiera prywatne opinie i przemyślenia autora na przeróżne tematy, z którymi w jakikolwiek sposób jest związany i w których wydaje mu się, że ma coś do powiedzenia.
czwartek, 15 października 2015
niedziela, 28 czerwca 2015
Jak godać pô góralsku
Witojcié!
Zrôbiyłek piyrse nagranié na youtube. Jak godać pô góralsku. Tutok link:
https://www.youtube.com/watch?v=SfrF48yWCQo&feature=youtu.be
Ôd razu godom, ze videoblogu rôbiył nie bedém, fcém dalyj racyj pisać.
Zrôbiyłek piyrse nagranié na youtube. Jak godać pô góralsku. Tutok link:
https://www.youtube.com/watch?v=SfrF48yWCQo&feature=youtu.be
Ôd razu godom, ze videoblogu rôbiył nie bedém, fcém dalyj racyj pisać.
niedziela, 24 maja 2015
Wôjciéch Bôlesłow Dusa "Szarota" z Ôdrôwonza
Tô cô teroz napisém bedzié (ze tak pôwiém pô góralsku) eksperymentém. Napisém ômówiénié (recenzýjom) ksionzki pô góralsku. Ksionzka jest jé napisano pô "pańsku" i sié nazýwo "Krwawy ślad". Jest f niéj ôpisano partyzancko działalnôść Wôjciécha Dusý "Szaroty".
Rozek juz, dôść downô temu pisoł, ze fciołbyk côsi wiyncyl ô tyj pôstaci napisać. Nalé cas uciykoł, a tu wysła ksionzka, cô w kóńcu tegô wielgiegô cłowiéka, jakim był "Szarota" przýbocyła sýtkim. Ksionzke napisoł Zbigniéw Sikora z Nôwegô Bystregô.
Ftô tô był "Szarota" i cô zrôbiył? Skondek sié ô nim dôwiedzioł? "Szarota" załozył w zasadzié piyrsý na Pôdholu ôddział partyzancki, cô walcył z Niymcami i tymi zatraconymi zdrajcami z Goralenvolku. Som "Szarota" pôchôdziył z Ôdrôwonza i był przed wôjnom marynorzém, alé nie takim cô pływoł pô môrzak, ba ón pływoł statkém handlowym pô rzykak w Pôlsce (żegluga śródlądowa), jednôstke mioł w Puławak. Jak wybuchła wôjna, tô z pocontku siedzioł z babom w Puławak i hań juz zacon juz walcýć z Niymcami (był w Zwionzku Walki Zbrôjnyj). Nalé kie juz hań byłó côroz gôrzyj, tô sié wróciył dô ôjców na Pôdholé. I tutok w 1943 rôku załozył ôddział partyzancki (piyrse chôdziył som, małó wiadômô kieló wtej zdziałoł, bô nikômu sié z tegô nie spôwiadoł). Ôddział ciekawy, bô działoł prawié na całym Pôdholu, ôd Bielanki (a nawet dalyj), pô Tatry (jedne z baz mieli na Słodyckak, pôd Gubałówkom w Nôwym Bystrym). "Szarota" mioł pore fajnyk akcji prôciw Niymcom i "górolom" (tak pisém kie myślém ô tyk dziadak z Goralnevolku), poru zabiył, ôstrzýg tyz pônô pore bob cô sié Niymcom dawały. W ôddziale ôpróc góroli byli tyz "cepry", a nawet dwók Cechów. Mioł tyz infôrmatôrów pô dziedzinak, na Bańskiéj jegô infôrmatôrém był Stanisłow Gutt-Môstôwy, stryk môjéj mamy. Z tegô cô wiym, tô tyz dwôk inskýk jegô braci, Francisek i Władysłow côsi ze "Szarotom" współpracôwali. W kôzdym razié, dô ôddziału dôstali sié kônfidynci: Edward Makówka "Czarny Eda" i Tadeusz Janiszewski "Ogrodnik", a môze tyz Mieczysław Bitner "Thor". Zacyny sié zasadzki, areśty, Palace, duzô ludzi ôzstrzylali. Nogorse były pacýfikacjé takim dziedzin jak: Nôwe Bystre cý Ratułów, a na mniyjsom skalé Zomb, Dzianis, Wielgié Ciche z Miyntustwém, Bielanka i inkse. Ludzié w Nôwym Bystrym ôpôwiadali, ze jak pô jednyj takiéj pacýfikacjéj wieźli na włóckak trupy, tô krew ôstawiyła cyrwôny ślod na śniegu. Môznô tô piyknié tyz ôdcýtać, ze na świyzým biołym śniegu, krew tyk cô za Ôjcýzne zginyni zrôbiyła ślod w barwak nasyj, narôdôwyj flagi. Ôd tegô śladu sié wzion tytuł ksionzki.
Jak zginon "Szarota" nie wiada, pônô zabiył gô "Ôgrodnik" abô "Czarny Eda", jednegô widzieli z pistôletém "Szaroty", drugi chôdziył w jegô kurtce i z jegô aktówkom. Jest tyz wersjo, ze zrôbiył zasadzke na Hansa Franka, kańsi miyndzý Biołym Dónajcém i Pôrôniném i ze wtej zginon. Jegô ciała nigdy nik nie naseł. Ôstatni roz gô widzieli 7 paździyrnika 1943 rôku.
U mnie w rôdzinié, ôd zawse ô "Szarocié" sié wiedziałó i godałó, bez tô côk pisoł, ze mu pômogali ludzié z rôdziny a pôte cyńść rôdziny, włośnié i za kôntakty z partyzantami zabiyła banda "Fraibilika" ze Saflor, cô jom załozył "Ogrodnik" - jedyn z kônfidyntów w ôddzialé "Szaroty".
Bar-z sié ciesém zek kupiył tyn ksionzke i sýtkim jom pôlycom. Ksionzka jest jé długo, scegółowo i dôbrze udôkumyntôwano. Duzô jest f niéj cýtôwanyk wspômniyj i relacji ludzi, cô te casý bocyli. Môze trôche jynzýk rôbi, ze sié jom miyjscami ciynzkô cýto, alé tô nie zmiynio wortôści dzieła. Z pôcontku som jest ôpisane dziejé Nôwegô Bystregô, bar-z ciekawo cyńść, mom duzý pôdziw lo Nôwôbystrzanów za ik upartôść kie budôwali kôściół, skôłe cý dróge dô Zymbu wiyrchém. Jest tyz duzô piyknyk, staryk zdjyńć.
Z drôbnyk błyndów, tô skôda, ze kôrekta nie wychyciyła taki rzecý jak tô, ze napisane jest, ze na Bliskim Wschôdzié były walki floty USA i Japôniéj, kie tô był Daleki Wschód, nie Bliski.
Jest jé tô wozny przýcýnek dô ôpisanio ciynzkik dziejów nasyj Skolnyj Ziymié w casié II wôjny. Jo ô pônieftôryk sprawak, jak pacýfikacjé w Ratułowié cý Nôwym Bystrym nie wiedzioł, abôk wiedzioł małó. Myślém, ze ksionzka ta pôkazujé, ze my górolé, chôć sié miyndzý nami naśli zdrajcý, tô my hónôr ôcalyli i hańbe zmyli włosnom krwiom i ciyrpiyniém.
Ceść i kwała bôhaterom!
Cześć i chwała bohaterom!
Rozek juz, dôść downô temu pisoł, ze fciołbyk côsi wiyncyl ô tyj pôstaci napisać. Nalé cas uciykoł, a tu wysła ksionzka, cô w kóńcu tegô wielgiegô cłowiéka, jakim był "Szarota" przýbocyła sýtkim. Ksionzke napisoł Zbigniéw Sikora z Nôwegô Bystregô.
Ftô tô był "Szarota" i cô zrôbiył? Skondek sié ô nim dôwiedzioł? "Szarota" załozył w zasadzié piyrsý na Pôdholu ôddział partyzancki, cô walcył z Niymcami i tymi zatraconymi zdrajcami z Goralenvolku. Som "Szarota" pôchôdziył z Ôdrôwonza i był przed wôjnom marynorzém, alé nie takim cô pływoł pô môrzak, ba ón pływoł statkém handlowym pô rzykak w Pôlsce (żegluga śródlądowa), jednôstke mioł w Puławak. Jak wybuchła wôjna, tô z pocontku siedzioł z babom w Puławak i hań juz zacon juz walcýć z Niymcami (był w Zwionzku Walki Zbrôjnyj). Nalé kie juz hań byłó côroz gôrzyj, tô sié wróciył dô ôjców na Pôdholé. I tutok w 1943 rôku załozył ôddział partyzancki (piyrse chôdziył som, małó wiadômô kieló wtej zdziałoł, bô nikômu sié z tegô nie spôwiadoł). Ôddział ciekawy, bô działoł prawié na całym Pôdholu, ôd Bielanki (a nawet dalyj), pô Tatry (jedne z baz mieli na Słodyckak, pôd Gubałówkom w Nôwym Bystrym). "Szarota" mioł pore fajnyk akcji prôciw Niymcom i "górolom" (tak pisém kie myślém ô tyk dziadak z Goralnevolku), poru zabiył, ôstrzýg tyz pônô pore bob cô sié Niymcom dawały. W ôddziale ôpróc góroli byli tyz "cepry", a nawet dwók Cechów. Mioł tyz infôrmatôrów pô dziedzinak, na Bańskiéj jegô infôrmatôrém był Stanisłow Gutt-Môstôwy, stryk môjéj mamy. Z tegô cô wiym, tô tyz dwôk inskýk jegô braci, Francisek i Władysłow côsi ze "Szarotom" współpracôwali. W kôzdym razié, dô ôddziału dôstali sié kônfidynci: Edward Makówka "Czarny Eda" i Tadeusz Janiszewski "Ogrodnik", a môze tyz Mieczysław Bitner "Thor". Zacyny sié zasadzki, areśty, Palace, duzô ludzi ôzstrzylali. Nogorse były pacýfikacjé takim dziedzin jak: Nôwe Bystre cý Ratułów, a na mniyjsom skalé Zomb, Dzianis, Wielgié Ciche z Miyntustwém, Bielanka i inkse. Ludzié w Nôwym Bystrym ôpôwiadali, ze jak pô jednyj takiéj pacýfikacjéj wieźli na włóckak trupy, tô krew ôstawiyła cyrwôny ślod na śniegu. Môznô tô piyknié tyz ôdcýtać, ze na świyzým biołym śniegu, krew tyk cô za Ôjcýzne zginyni zrôbiyła ślod w barwak nasyj, narôdôwyj flagi. Ôd tegô śladu sié wzion tytuł ksionzki.
Jak zginon "Szarota" nie wiada, pônô zabiył gô "Ôgrodnik" abô "Czarny Eda", jednegô widzieli z pistôletém "Szaroty", drugi chôdziył w jegô kurtce i z jegô aktówkom. Jest tyz wersjo, ze zrôbiył zasadzke na Hansa Franka, kańsi miyndzý Biołym Dónajcém i Pôrôniném i ze wtej zginon. Jegô ciała nigdy nik nie naseł. Ôstatni roz gô widzieli 7 paździyrnika 1943 rôku.
U mnie w rôdzinié, ôd zawse ô "Szarocié" sié wiedziałó i godałó, bez tô côk pisoł, ze mu pômogali ludzié z rôdziny a pôte cyńść rôdziny, włośnié i za kôntakty z partyzantami zabiyła banda "Fraibilika" ze Saflor, cô jom załozył "Ogrodnik" - jedyn z kônfidyntów w ôddzialé "Szaroty".
Bar-z sié ciesém zek kupiył tyn ksionzke i sýtkim jom pôlycom. Ksionzka jest jé długo, scegółowo i dôbrze udôkumyntôwano. Duzô jest f niéj cýtôwanyk wspômniyj i relacji ludzi, cô te casý bocyli. Môze trôche jynzýk rôbi, ze sié jom miyjscami ciynzkô cýto, alé tô nie zmiynio wortôści dzieła. Z pôcontku som jest ôpisane dziejé Nôwegô Bystregô, bar-z ciekawo cyńść, mom duzý pôdziw lo Nôwôbystrzanów za ik upartôść kie budôwali kôściół, skôłe cý dróge dô Zymbu wiyrchém. Jest tyz duzô piyknyk, staryk zdjyńć.
Z drôbnyk błyndów, tô skôda, ze kôrekta nie wychyciyła taki rzecý jak tô, ze napisane jest, ze na Bliskim Wschôdzié były walki floty USA i Japôniéj, kie tô był Daleki Wschód, nie Bliski.
Jest jé tô wozny przýcýnek dô ôpisanio ciynzkik dziejów nasyj Skolnyj Ziymié w casié II wôjny. Jo ô pônieftôryk sprawak, jak pacýfikacjé w Ratułowié cý Nôwym Bystrym nie wiedzioł, abôk wiedzioł małó. Myślém, ze ksionzka ta pôkazujé, ze my górolé, chôć sié miyndzý nami naśli zdrajcý, tô my hónôr ôcalyli i hańbe zmyli włosnom krwiom i ciyrpiyniém.
Ceść i kwała bôhaterom!
Cześć i chwała bohaterom!
niedziela, 3 maja 2015
Na polskie obozy śmierci
Co jakiś czas dowiadujemy się, że kolejna zachodnia gazeta lub kolejny polityk pisze lub mówi o polskich obozach koncentracyjnych. Niedawno popis ignorancji (miejmy nadzieję, że tylko ignorancji) dał szef FBI.
Ja no to wszystko przytoczę słowa Wincentego Witosa:
Ja no to wszystko przytoczę słowa Wincentego Witosa:
Polacy zdali egzamin jak żaden naród. Ani ja, ani nikt o autoratywnym
znaczeniu nie podał ani palca tym mordercom.
Pamiętajmy o tym i walczmy o dobre imię Polski i naszego narodu.
czwartek, 16 kwietnia 2015
Wylicanka c. 2
Drugo cyńść wylicanki. Pôwstała na nudnyk zajynciak, ci cô mnie znajom pewnié bedom wiedziéć na jakik.
Wylicanka idzié dalyj
Pô śtrece jedzié se kôlyj
Zwônek zbyrcỳ, u wos dzwoni
Krôwa sié biego, ôwca sié góni
Byrdô - baran, owce - byrki
Na kónié sié kładzié derki
Pieniek - pô góralsku kłotek
Lysa tô - przenośny płotek
Typ siekiery - rombanica
A tyn drugi tô cieślica
Môtyki - graca, siekacka
Kaczka jest pôdôbnié - kacka
Kôhut tô jest samiec kury
Holé tô som nasze góry
Kôlyba - pasterki szałas
Holof tô u nos jest hałas
Sława tô góralski hyr
W puciyrze sié klago syr
Pôślod tô jest gorsze zboże
Na podwórku - na ôbôrze
Kulik tô jest w płocie słupek
Sprôstok tô zwyczajny głupek
Parkiet w sôpié tô som dylé
Bedzié teló - to na tyle
Wylicanka idzié dalyj
Pô śtrece jedzié se kôlyj
Zwônek zbyrcỳ, u wos dzwoni
Krôwa sié biego, ôwca sié góni
Byrdô - baran, owce - byrki
Na kónié sié kładzié derki
Pieniek - pô góralsku kłotek
Lysa tô - przenośny płotek
Typ siekiery - rombanica
A tyn drugi tô cieślica
Môtyki - graca, siekacka
Kaczka jest pôdôbnié - kacka
Kôhut tô jest samiec kury
Holé tô som nasze góry
Kôlyba - pasterki szałas
Holof tô u nos jest hałas
Sława tô góralski hyr
W puciyrze sié klago syr
Pôślod tô jest gorsze zboże
Na podwórku - na ôbôrze
Kulik tô jest w płocie słupek
Sprôstok tô zwyczajny głupek
Parkiet w sôpié tô som dylé
Bedzié teló - to na tyle
niedziela, 29 marca 2015
Wielkanoc
Coś słabo mi idzie pisanie blogu. Brak jakoś i czasu i pomysłów. A szkoda, bo widzę, że mam czytelników i dla nich chociażby wypadałoby czasem coś opublikować. Na razie niestety tradycyjnie złożę (trochę przedwcześnie) życzenia.
Spokojnych i radosnych (oraz wiosennych) Świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Głebokiego przeżycia liturgii Świętego Triduum i samej Wielkanocy. Niech coroczny Exultet, pieśni wielkanocne (np. "Nie zna śmierci Pan Żywota") i niedzielna sekwencja "Niech w Święto radosne Paschalnej Ofiary" tak samo jak wcześniejsze wielkopiątkowe śpiewy i modlitwy dostarczą tych samych przeżyć jakich dostarczały w dzieciństwie, jak mama lub tata zabierali do kościoła na długie (choć i nie tak długie jakie mieli dziadkowie przed Soborem:) Liturgie, z których może czasem mało się rozumiało, ale wiele przeżywało. Abyśmy się stali jak dzieci!
Dedykacja muzyczna będzie inna niż zwykle. W najbliższym czasie zwycięstwo Chrystusa - z wysoka wschodzącego Słońca będzie poprzedzone przez noc. W noc wyjdzie Judasz, Jezus Chrystus spędzi noc w więzieniu i w końcu mroki nocy rozproszy wnoszony do świątyni Paschał. Kiedyś tę symbolikę nocy podkreślał to Kościół bardzo mocno, poprzez czarne szaty w liturgii Wielkiego Piątku.
W związku z tym daję link do bardzo przeze mnie lubianego wykonania poematu św. Jana od Krzyża "Noc ciemna" (Noche oscura) w języku oryginału czyli hiszpańskim. Wiersz opowiada o tym jak dusza wychodzi w ciemną noc by tam się spotkać z umiłowanym. Musimy przejść przez noc by doświadczyć światła, a mroki nocy oświetla nam płomień płonący w duszy. Judasz w nocy się zatracił, Chrystus przez noc przeszedł do wielkanocnego poranka i pokazał nam drogę.
Tekst poematu św. Jana od Krzyża znajdziesz tutaj.
Spokojnych i radosnych (oraz wiosennych) Świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Głebokiego przeżycia liturgii Świętego Triduum i samej Wielkanocy. Niech coroczny Exultet, pieśni wielkanocne (np. "Nie zna śmierci Pan Żywota") i niedzielna sekwencja "Niech w Święto radosne Paschalnej Ofiary" tak samo jak wcześniejsze wielkopiątkowe śpiewy i modlitwy dostarczą tych samych przeżyć jakich dostarczały w dzieciństwie, jak mama lub tata zabierali do kościoła na długie (choć i nie tak długie jakie mieli dziadkowie przed Soborem:) Liturgie, z których może czasem mało się rozumiało, ale wiele przeżywało. Abyśmy się stali jak dzieci!
Dedykacja muzyczna będzie inna niż zwykle. W najbliższym czasie zwycięstwo Chrystusa - z wysoka wschodzącego Słońca będzie poprzedzone przez noc. W noc wyjdzie Judasz, Jezus Chrystus spędzi noc w więzieniu i w końcu mroki nocy rozproszy wnoszony do świątyni Paschał. Kiedyś tę symbolikę nocy podkreślał to Kościół bardzo mocno, poprzez czarne szaty w liturgii Wielkiego Piątku.
W związku z tym daję link do bardzo przeze mnie lubianego wykonania poematu św. Jana od Krzyża "Noc ciemna" (Noche oscura) w języku oryginału czyli hiszpańskim. Wiersz opowiada o tym jak dusza wychodzi w ciemną noc by tam się spotkać z umiłowanym. Musimy przejść przez noc by doświadczyć światła, a mroki nocy oświetla nam płomień płonący w duszy. Judasz w nocy się zatracił, Chrystus przez noc przeszedł do wielkanocnego poranka i pokazał nam drogę.
Tekst poematu św. Jana od Krzyża znajdziesz tutaj.
środa, 18 lutego 2015
Wielki Post A.D.2015
Po długiej przerwie wracam do publikowania czegoś na moim zamarłym blogu. Przerwa była spowodowana różnymi czynnikami (bez wy(nat)urzeń). Dzisiejszy dzień - Środa Popielcowa jest dobrą okazją, żeby coś zmienić, więc postanowiłem zmienić coś w moim blogu i go ożywić. Odejdę trochę od zasady unikania wątków osobistych i napiszę coś w stylu rozważania.
Zaczynamy kolejny Wielki Post i jak co roku w kościołach usłyszymy o tym jak: "Zbawiciel w tym szczególnym czasie wzywa nas do głębszej zadumy i refleksji", "Jest to czas darowany nam, żeby dokonać w naszym życiu zmiany", "Rozpoczynamy czterdziestodniowy Post, w tym czasie mamy zwrócić szczególną uwagę na nasze osobiste nawrócenie", "Pamiętajmy jednak, że Post to tylko przygotowanie do radości Zmartwychwstania".
Niestety nic odkrywczego nie powiem. Zgadzam się z tymi powtarzanymi co roku zdaniami (wręcz sloganami). Tak jest, że w Poście mamy się nawrócić, przygotować na Paschę, mamy czas refleksji i zadumy itp.
Zawsze Środa Popielcowa napawa mnie mieszanymi uczuciami. Bo kończy się karnawał i nawet tak nieimprezowa osoba jak ja to odczuwa, bo w kościołach zaczną wzywać do nawrócenia (a bywa, że do tej spowiedzi to się chodzi "w kratkę"), bo kolejny "punkt stały" w roku nadszedł i widać, że czas upływa, bo jakieś postanowienie trzeba sobie wymyślić. Zresztą o postanowieniach potem.
Ale z drugiej strony człowiek jakoś się cieszy, że zaczyna się ten czas zadumy, czas powagi. Chociażby taki szczegół jak liturgiczny fiolet, wprowadza odpowiedni nastrój. Przyznam się, że na mnie bardzo to działa, czy to w Poście, czy w Adwencie czy na pogrzebie. Nie jest to radość dziecka, kiedy dostanie cukierka. Może jest w tym trochę też z poczucia stałości, że znowu stare wielkopostne pieśni, znowu Drogi Krzyżowe (może uda mi się choć raz pójść...), znowu Gorzkie Żale. Że znowu trzeba będzie odbyć Rekolekcje.
Myślę, że nasz Wielki Post ma trochę ze starożytnego Katharsis, kiedy uczestnicy tragedii antycznej, przez współczucie bohaterowi doznawali duchowego oczyszczenia. Podobnie my, poprzez rozważanie Męki Pańskiej doznajemy oczyszczenia i nawrócenia (oczywiście jeżeli sami się otwieramy na Miłosierdzie). Różnica jest taka, że w greckim teatrze nie było niedzielnego poranka Zmartwychwstania.
Co do postanowień, to znowu jest wiele szkół. Na pewno nie należy popełniać błędu jaki sam niejednokrotnie popełniłem i podejmować ich miliony, bo się żadnego nie dotrzyma. Kiedyś słyszałem na jednym kazaniu, że dobrze zrezygnować z czegoś, co nam sprawia przyjemność, ale co jest drobnostką (np. poranna kawa; ja tam nie wiem, kawy nie piję;). W ostatnią znowu niedzielę usłyszałem, że zamiast wyrzekać się słodyczy to warto postanowić, że się będziemy uśmiechać częściej.
Nie jestem księdzem, wypowiadać się nie będę, ale wydaje mi się, że obydwa podejścia są równo cenne i pomocne.
Na koniec tych luźnych i chaotycznych "rozważań" życzenia. Składamy je raczej pod koniec Wielkiego Postu, ale ja złożę na początek. Życzę wszystkim zaufania Bogu i nie nastawiania się na to jaki to wspaniały będę po ćwiczeniach wielkopostnych. Nauczmy się akceptować to czego nie możemy zmienić, a zmieniać to co możemy. I nie zniechęcać się jak kolejny raz się nie udaje. Jak powiedział ktoś mądry: "Dopóki walczę jestem zwycięzcą". A może się uda w tym Poście wyeliminować chociaż jedną, nawet najdrobniejszą wadę, czego życzę wszystkim (i sobie ;).
Zaczynamy kolejny Wielki Post i jak co roku w kościołach usłyszymy o tym jak: "Zbawiciel w tym szczególnym czasie wzywa nas do głębszej zadumy i refleksji", "Jest to czas darowany nam, żeby dokonać w naszym życiu zmiany", "Rozpoczynamy czterdziestodniowy Post, w tym czasie mamy zwrócić szczególną uwagę na nasze osobiste nawrócenie", "Pamiętajmy jednak, że Post to tylko przygotowanie do radości Zmartwychwstania".
Niestety nic odkrywczego nie powiem. Zgadzam się z tymi powtarzanymi co roku zdaniami (wręcz sloganami). Tak jest, że w Poście mamy się nawrócić, przygotować na Paschę, mamy czas refleksji i zadumy itp.
Zawsze Środa Popielcowa napawa mnie mieszanymi uczuciami. Bo kończy się karnawał i nawet tak nieimprezowa osoba jak ja to odczuwa, bo w kościołach zaczną wzywać do nawrócenia (a bywa, że do tej spowiedzi to się chodzi "w kratkę"), bo kolejny "punkt stały" w roku nadszedł i widać, że czas upływa, bo jakieś postanowienie trzeba sobie wymyślić. Zresztą o postanowieniach potem.
Ale z drugiej strony człowiek jakoś się cieszy, że zaczyna się ten czas zadumy, czas powagi. Chociażby taki szczegół jak liturgiczny fiolet, wprowadza odpowiedni nastrój. Przyznam się, że na mnie bardzo to działa, czy to w Poście, czy w Adwencie czy na pogrzebie. Nie jest to radość dziecka, kiedy dostanie cukierka. Może jest w tym trochę też z poczucia stałości, że znowu stare wielkopostne pieśni, znowu Drogi Krzyżowe (może uda mi się choć raz pójść...), znowu Gorzkie Żale. Że znowu trzeba będzie odbyć Rekolekcje.
Myślę, że nasz Wielki Post ma trochę ze starożytnego Katharsis, kiedy uczestnicy tragedii antycznej, przez współczucie bohaterowi doznawali duchowego oczyszczenia. Podobnie my, poprzez rozważanie Męki Pańskiej doznajemy oczyszczenia i nawrócenia (oczywiście jeżeli sami się otwieramy na Miłosierdzie). Różnica jest taka, że w greckim teatrze nie było niedzielnego poranka Zmartwychwstania.
Co do postanowień, to znowu jest wiele szkół. Na pewno nie należy popełniać błędu jaki sam niejednokrotnie popełniłem i podejmować ich miliony, bo się żadnego nie dotrzyma. Kiedyś słyszałem na jednym kazaniu, że dobrze zrezygnować z czegoś, co nam sprawia przyjemność, ale co jest drobnostką (np. poranna kawa; ja tam nie wiem, kawy nie piję;). W ostatnią znowu niedzielę usłyszałem, że zamiast wyrzekać się słodyczy to warto postanowić, że się będziemy uśmiechać częściej.
Nie jestem księdzem, wypowiadać się nie będę, ale wydaje mi się, że obydwa podejścia są równo cenne i pomocne.
Na koniec tych luźnych i chaotycznych "rozważań" życzenia. Składamy je raczej pod koniec Wielkiego Postu, ale ja złożę na początek. Życzę wszystkim zaufania Bogu i nie nastawiania się na to jaki to wspaniały będę po ćwiczeniach wielkopostnych. Nauczmy się akceptować to czego nie możemy zmienić, a zmieniać to co możemy. I nie zniechęcać się jak kolejny raz się nie udaje. Jak powiedział ktoś mądry: "Dopóki walczę jestem zwycięzcą". A może się uda w tym Poście wyeliminować chociaż jedną, nawet najdrobniejszą wadę, czego życzę wszystkim (i sobie ;).
Subskrybuj:
Posty (Atom)