czwartek, 28 sierpnia 2014

Bliski Wschód - świat

Za ścianą, na Ukrainie zaczyna się prawdopodobnie wojna. Jeszcze nigdy za mojego życia wojna nie była tak blisko (w sensie geopolitycznym, bo Bałkany chyba są bliżej niż Donieck). Jednak chciałbym zwrócić uwagę na to co się dzieje na Bliskim Wschodzie.
Nie będę (jak zwykle) powtarzał tego co można dowiedzieć się z telewizji lub z internetu. Według mnie trzeba wyraźnie powiedzieć, że Państwo Islamskie jest większym zagrożeniem niż inny terrorysta jakim jest Federacja Rosyjska. Giną nasi bracia w Chrystusie, giną jazydzi, giną szyici i sunnici, którzy nie chcą się podporządkować dyktatowi fundamentalistów. Gorąco popieram bombardowania amerykańskie, popieram prezydenta Syrii Asada (choć wiem, że święty to on nie jest), popieram Kurdów i każdą inną siłę walczącą z tym wrzodem. Co będzie nie wiem. Myślę, że my możemy zrobić tyle, że możemy się pomodlić za prześladowanych i mordowanych chrześcijan i wyznawców innych religii też. Myślę, że nasz kraj mógłby pomóc też politycznie i militarnie (jak Czesi, którzy wysłali broń Kurdom).
Spełnia się najgorsze przekleństwo - żyjemy w ciekawych czasach. Mam nadzieję, że nie zabraknie rozsądku i odwagi rządzącym. Może uda się wszystko rozwiązać bez większego rozlewu krwi. Ale pamiętajmy co mówili już Starożytni: Si vis pacem para bellum. Do tematu będę jeszcze (w miarę dostępności wolnego czasu) wracał.

niedziela, 24 sierpnia 2014

Ще не вмерла України ні слава, ні воля

Pierwszymi słowami hymnu Ukrainy rozpoczynam kolejną notkę na swoim blogu. Dzisiaj nasz sąsiad - Ukraina obchodzi Dzień Niepodległości. Nie będę przypominał tego, co możemy przeczytać na portalach informacyjnych czy zobaczyć w telewizji. Nie będzie o paradzie wojskowej w Kijowie ani o marszu jeńców w Doniecku. Będzie to może pierwszy wpis lekko osobisty.
Chcę się podzielić tym jak w ciągu zaledwie paru miesięcy zmieniły się moje poglądy. Wcześniej generalnie można je było określić jako raczej prorosyjskie, nawet proputinowskie (chociaż postać Władimira Władimirowicza już wcześniej budziła moje obawy). Smoleńsk odebrałem jako szansę pojednania polsko-rosyjskiego. Nie bulwersowały, a raczej cieszyły gesty współczucia ze strony Rosji bezpośrednio po katastrofie samolotu. Do śledztwa nie miałem większych zastrzeżeń, zresztą do dziś uważam, że wtedy doszło prawdopodobnie do nieszczęśliwego wypadku na skutek niekompetencji zarówno polskich pilotów jak i rosyjskich kontrolerów. Wcześniejszą wojnę w Gruzji obserwowałem z perspektywy robotnika rolnego w Austrii, dostęp do informacji miałem ograniczony (raz w tygodniu telefon do Polski, skąd podawano mi już informacje przefiltrowane). Byłem raczej przeciwnikiem polityki wschodniej śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jeszcze wcześniej uważałem, że kupno gazu z Rosji leży w naszym żywotnym interesie, a rezygnacja z budowy tarczy antyrakietowej w Polsce napełniła mnie radością.
Jeżeli chodzi o Ukrainę to Pomarańczową Rewolucję pamiętam i byłem raczej po stronie jej przeciwników. Opcja proeuropejska (Juszczenko, Tymoszenko itd.) śmierdziała mi banderowcami. Ludobójstwo dokonane na Wołyniu było dla mnie jednym z głównych wyznaczników stosunku do Ukrainy i Ukraińców. Janukowycz za to dawał gwarancję uspokajania nacjonalistycznych tendencji i poza tym pokazywał raczej wolę współpracy z Zachodem. Byłem oczywiście świadomy, że stosunki polsko-ukraińskie są niezwykle skomplikowane od czasu jak "nienawiść wrosła w serca i zatruła krew pobratymczą", czyli od czasów powstań kozackich.
Można by mnie uznać za klasycznego leminga, ale pragnę zauważyć, że pisze jedynie o małym wycinku moich poglądów, dokładnie o ich "odcinku wschodnim".
Ten światopogląd nigdy nie był stały, pojawiały się wątpliwości zarówno w tę jak i w inną stronę. Już wcześniej zaczął się zmieniać. Początki Euromajdanu mi w zasadzie umknęły. Coś tam wiedziałem, że coś się dzieje, ale specjalnie mnie to nie interesowało (wówczas miałem inne sprawy na głowie). Sprawą zainteresowałem się mniej więcej w momencie dokonania słynnej masakry przez Berkut na Majdanie. Pamiętam, że w momencie zniknęło zainteresowanie Igrzyskami w Soczi. Dalsze sprawy, Krym, Donbas już tylko mnie utrwaliły w nowym spojrzeniu. Nie tylko w spojrzeniu na to co się dzieje dzisiaj. Teraz wyraźnie widzę krótkowzroczność naszych elit, które przez 25 lat nie doprowadziły do dywersyfikacji dostaw gazu. Żałuję, że w 2008 roku wyborów nie wygrał McCain, dzisiaj polityka USA wobec Rosji byłaby inna. Teraz wiem, że w 2008 roku prezydent Lech Kaczyński miał rację. Chce mi się wymiotować widząc politykę UE w stosunku do Putina. Dzisiejsze wydarzenia na Ukrainie skłaniają mnie do wypowiedzenia tego co noszę w swoim sercu.
Uważam, że Rosja obok Państwa Islamskiego jest największym zagrożeniem dla światowego pokoju. Od czasów carów ten kraj dąży do hegemonii w imię obłąkańczych pomysłów budowy "Świętej Rusi", przekonania, że Moskwa jest Trzecim Rzymem itp. Nawet ateistyczny komunizm w stalinowskim wykonaniu kontynuował te idee. Mam szczerą nadzieję, że rychło doczekam upadku tego kolonialnego "imperium". Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że jest niebezpiecznie, a sytuacja przypomina 1938... Mam nadzieję, że się mylę.
Co do Ukrainy. Pamiętam o ofiarach ludobójstwa na Wołyniu i Podolu. Wołyń i Podole to nie jest cała Ukraina. Jest Centrum doświadczone przez Wielki Głód lat 30-tych, jest w końcu rosyjskojęzyczny Wschód i Południe, które jednak czuje jedność z resztą kraju ("Noworosja" to jest mała część dwóch obwodów: donieckiego i ługańskiego). Obawiam się oczywiście, że w przypadku dojścia do władzy nacjonalistów Polska może mieć problemy. Jednak wolna i niezależna Ukraina jest Polsce potrzebna. Historia stosunków polsko-ukraińskich jest pełna win po obydwu stronach. Pamiętajmy, że w 1921 roku w Rydze dokonaliśmy rozbioru Ukrainy między Polskę a ZSRR. Późniejsza polityka II RP w stosunku do mniejszości ukraińskiej też nie była idealna, a akcja burzenia cerkwi na Chełmszczyźnie w 1938 roku była haniebna. Późniejsza rzeź na Wołyniu i Podolu i jej okrucieństwo nie może być jednak niczym usprawiedliwione. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, wojna rosyjsko-ukraińska się skończy (sukcesem Ukrainy), a Rosja nadal będzie słabnąć Polska będzie musiała w imię pamięci upomnieć się o ofiary i doprowadzić do pojednania w prawdzie w imię dalszych partnerskich relacji. Ofiary wołają o pamięć, my jednak musimy patrzeć też w przyszłość. Pamiętajmy też, że komuniści (których spadkobiercą jest dzisiejsza Federacja Rosyjska), a wcześniej carska Rosja ma na sumieniu znacznie więcej Polaków niż Ukraińcy.
Na koniec podzielę się swoim marzeniem. Marzeniem na razie nierealnym. UE prawdopodobnie się rozpadnie (przynajmniej w obecnej biurokratycznej formule). Jednak państwo narodowe w starciu mocarstw nie ma szans. Dlatego na jej gruzach trzeba będzie budować coś nowego. A jakby tak odbudować wspólnotę krajów dawnej Rzeczypospolitej? Taka unia gospodarcza Polski, Ukrainy, Białorusi, Litwy, Łotwy, Estonii, może jeszcze Rumunii z Mołdawią, Węgier i Słowacji? Dzisiaj nierealne, ale czas pokaże. Pamiętajmy, że zagrożenie z Zachodu jest też realne (i wcale nie mam na myśli neonazistów...).
To może na tyle. Zdaję sobie sprawę z naiwności mojego postu, ale jak już pisałem. Nie mogę w żaden sposób popierać stalinowsko-carskiej gęby Putina.


wtorek, 5 sierpnia 2014

Cemu lejé kie sié kôsi?

Witojciéz! Wracom wreścié dô blogowanio. Na razié lekô bedzié.

Nyj byłó tó tak. Pon Jezus rzók dô świyntego Pietra: "Ôd dziśka bees świynty Pietrze rzondziył pôgôdom. Ôd Tobié bedzié zolezeć cý na Ziymi bee dysc, cý pôgôda, kie mo kurzýć, kie mo być grod abó dujawica. Bees zsyłoł kurniawy, bees ludzi cyrniawom w Jasiôwym kontku strasył i wiatrami rzondziył: śpisokém, ôrawiokém, ôd Pôlski i holnym."
Na tó Pieter rzók: "Nô tó pôwiydz mi Panie Jezu kie mo być na Ziymi dysc na tyn przýkłod?" "Nyj wtej kie ludzié bedom ô tó prôsić". Nale świynty Pieter był jus wtyncos trôche przýgłuchawy i zrôzumioł ze mo loć wtej kie ludzie bedom sianó kôsić. Nyj bez tó teroz kie inó sié skôsi to przýchôdzom strasne norymnice, bijé żabami i lejé pô sianié tak, ze ciynzkó cô ususýć. Haj!