czwartek, 20 lutego 2014

Ukraina i Wenezuela

Kolejny krótki post.

W dwóch bliskich mi krajach odbywają sie obecnie masowe protesty i giną ludzie. Z wiadomych przyczyn w Polsce większe zainteresowanie jest sprawą ukraińską. Ale w obydwu krajach sytuacja jest nieco podobna. Autorytarna władza, zrujnowana gospodarka (szczególnie wenezuelska, która jest oparta tylko na ropie naftowej), zagniewani ludzie i słaba opozycja.

Co do Ukrainy to zdaję sobie sprawę, że na Majdanie są jawnie wrodzy Polsce banderowcy, wiem, że opozycja jest podzielona i słaba. Ale moralnie nie mogę wspierać władzy, która strzela do ludzi, nie mogę popierać postsowieckiej oligarchii i wasali Putina. Mam nadzieję na to, że zwycięży zdrowy rozsądek i Janukowycz sam ustąpi. I że Ukraina w końcu wyzwoli się z roli zachodniej przybudówki "Wielkiej Rusi". Pytanie tylko czy ktokolwiek jest w tej chwili w stanie podnieść Ukrainę z zapaści gospodarczej, utrzymać jej jedność i poprowadzić prawdziwie niezależną, ani moskiewską ani brukselską politykę tego kraju.

Jeżeli chodzi o Wenezuelę nie mam świeżych informacji, ale wiem od naocznych świadków (mój kolega został pobity przez policję w Maracay), że jest coraz gorzej. Tam sprawa wygląda w pewnym sensie podobnie. Hugo Chavez chcąc uniezależnić się od "Wielkiego Brata" (USA) skumał się z ... tow. Putinem (nie tylko, do jego bliskich przyjaciół należał np. wielki demokrata Aleksander Łukaszenka i Muammar Kadafi). Wprowadził socjalizm, mimo niewątpliwych zasług (jak realna pomoc najuboższym) rozdawnictwo Chaveza doprowadziło kraj na skraj bankructwa (w 2012 roku za dolara na czarnym rynku można było dostać maksymalnie 9 bolivarów, dzisiaj 68-70 bolivarów, liczby mówią same za siebie).  Podobnie jak na Ukrainie tak i w Wenezueli przyszłość jest niepewna, a ewentualne przejęcie władzy przez obecną opozycję nie rozwiąże natychmiast palących problemów tego wspaniałego kraju. Tu i tu potrzeba mądrości. Oby tylko rządzącym i walczącym jej nie zabrakło.




4 komentarze:

  1. Ukraina, konstrukt całkowicie sztuczny i pozbawiony jakichkolwiek historycznych podstaw istnienia jako państwo, prędzej czy później się rozpadnie, bo rozpaść się musi. Obecna "rewolucja" jest wyraźnym wskazaniem tej tendencji, a być może stanie się też bezpośrednią przyczyną (jak stało się to nie tak dawno w Libii). W takim wypadku najlepszym scenariuszem z punktu widzenia gospodarczego oraz z punktu widzenia normalnego życia tamtejszej ludności (choć oczywiście przerażającym dla zaślepionej ideologicznie większości) byłoby przyłączenie tych ziem do Rosji. Teoretycznie może i Polska miałaby jakąś możliwość odzyskania przynajmniej województwa lwowskiego, ale ponieważ od upadku II Rzeczypospolitej nigdy do władzy w kraju nie doszedł nikt potrafiący stanowczo i odpowiedzialnie zadbać o interes państwa, ani nawet tym państwem inteligentnie zarządzać, nie mam żadnych złudzeń w tym kierunku.

    Addi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jedna myśl na niedzielę. Piszesz: "moralnie nie mogę wspierać władzy, która..." A w jaki sposób moralnie lepsze jest popieranie antypolskich, anarchistycznych bandytów przeprowadzających ewidentny zamach stanu? Obie strony mają krew na rękach. I nie, nie oznacza to żadnego "stania po stronie ludu", bo "lud" to też te ileś milionów Ukraińców żyjących na wschodzie i popierających Janukowycza.
      Przynajmniej tyle dobrego, że to poparcie dla rebelii nie przejawia się niczym więcej niż zapaleniem świeczki i zalajkowaniem na facebooku informacji o podświetleniu PKiN na żółto-niebiesko.

      Ale faktycznie widać, że buntownicy dążą ku Europie... Gdzie złodzieje z najwyższej półki rządzą a nie siedzą w więzieniach. :P

      Addi

      Usuń
  2. Po pierwsze nie mogę się zgodzić ze zdaniem, że Ukraina nie ma żadnych podstaw do istnienia. Jest ona niezależnym państwem, podmiotem prawa międzynarodowego i nic tego na razie nie zmieni. Podobnie nie uważam jakoby w tej chwili były nam potrzebne jakieś zmiany granic Polski. Lwów utraciliśmy, w wyniku niesprawiedliwego porozumienia w Jałcie, ale w tej chwili ani nie jesteśmy w stanie ani nie potrzebujemy go odzyskiwać. Ukraina ma historyczne podstawy do istnienia takie same jakie ma Słowacja, Słowenia, Łotwa, Estonia, Białoruś i pewnie jeszcze parę innych państw. Czy się nam to podoba czy nie, tak jest i w takiej sytuacji powinniśmy działać.
    Co do Majdanu. Owszem, są tam antypolscy nacjonaliści, ale nie tylko oni. Wcale nie jestem serce za "ludem", po prostu uważam, że każde osłabienie hegemonii Rosji idzie nam na rękę. Ponadto każdy obalony (25 lat za późno) pomnik zbrodniarza Lenina jest kolejnym elementem burzenia pozostałości komunistycznego ustroju. Ja mam nadzieję, że Ukraińcy z zachodu i Ukraińcy ze wschodu (przypominam, że Witalij Kliczko nie mówi po ukraińsku, a Julia Tymoszenko jest z Dniepropietrowska) odsuną od władzy postsowiecką oligarchię i zbudują wolne państwo. Oczywiście mam też nadzieję, że po rozwiązaniu obecnego konfliktu polskie władze upomną się w końcu o uczczenie polskich ofiar ludobójstwa na Wołyniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Jest ona niezależnym państwem, podmiotem prawa międzynarodowego i nic tego na razie nie zmieni."
      Raz, to, że jest nie znaczy, że ma logiczne podstawy być. ;)
      Dwa, akurat zmienić to się może bardzo szybko. I albo przestanie być niezależnym państwem, albo stanie się dwoma, albo (co chyba najbardziej prawdopodobne) stanie się ziemią chaosu i bezprawia, z nic nie znaczącym rządem okopanym w stolicy i kilku większych miastach i bezprawiem (czy raczej prawem silniejszego) wszędzie poza tym. Mało to takich sytuacji widzeliśmy ostatnio?

      Czy potrzebujemy Lwowa to temat na obszerną oddzielną dyskusję. Jeszcze ciekawszym tematem jest czy Lwów potrzebuje nas.

      Osłabienie Rosji jest nam na rękę o tyle, że wtedy będziemy mogli cieszyć się z wzmocnienia pozycji USA czy UE, którym uwielbiamy lizać... wiadomo co ;) nie odnosząc z tego żadnych wymiernych korzyści. No i patrząc czysto pragmatycznie: czy warto robić sobie takiego wroga jak Rosja? Serio się cieszę, że nasze "poparcie" rebelii ogranicza się do wspomnianych wyżej, śmiesznych gestów.

      Protestującym (w większości jednak typowym banderowcom i nacjonalistom, w każdym razie to oni mają tam dominujący głos) przewodzą:
      Arsenij Jaceniuk - typowy bezpoglądowy populista, taki tamtejszy "Tuskokaczyński", człowiek, który był "kimś" w każdym obozie i nie dokonał niczego znaczącego poza zgarnianiem kasy;
      Ołeh Tiahnybok, lider partii Swoboda (do niedawna znanej jako Socjal-Nacjonalistyczna Partia Ukrainy), czczącej Banderę i UPA oraz głoszącej potrzebę zmiany granic (tj. kradzieży Polsce dalszych ziem);
      Witalij Kliczko (prawdopodobnie najrozsądniejszy z tego grona), facet którego cała kariera polegała na praniu innych ludzi po mordzie.
      Teraz do tego zacnego grona dołącza złodziejka, będąca symbolem, ponieważ aresztowano ją za czasów niewłaściwego prezydenta.

      Opowiedz mi więcej o budowaniu silnego, wolnego państwa. :P I upominaniu się o uczczenie ofiar ludobójstwa na Wołyniu.

      Jedynym sensownym rozwiązaniem jakie widzę w naszej sytuacji jest nie mieszać się, bo to się na pewno źle skończy. Jak ktoś jest wierzący, to może się ewentualnie pomodlić o pokój, jedne, co na pewno Polsce nie zaszkodzi. :P

      Addi

      Usuń