Kolejny post. Teraz pora na region. Mam nadzieję, że nie poprzestanę na tym, ale częściej będę podejmował sprawy podhalańskie. Chciałbym w kilku krótkich bądź dłuższych wpisach przedstawić swój pogląd na stan obecny Podhala w szerokim aspekcie. Od kwestii związanych z samą tożsamością górali po sprawę "Zakopianki", Zacznę od smutnej wiadomości i krótkiej refleksji.
W zeszłym tygodniu odbył się pogrzeb jednego z największych twórców ludowych Podhala Władysława Trebuni-Tutki. Był Władysław człowiekiem nieprzeciętnym. Mogę się szczycić, że miałem okazję kilka razy w życiu się zetknąć z jego osobą (był bliskim znajomym moich rodziców), choć skromnie przyznaję, że pewnie by mnie na ulicy nie poznał.
Ś.p. Władysław i jego rodzinny zespół zasłużyli się dla kultury Podhala w sposób ogromny. Uważam, że ich dzieło tzw. nowa muzyka góralska jest tym co może pomóc przetrwać naszej kulturze, kulturze górali podhalańskich. Bo tylko żywa kultura trwa inaczej zmienia się w skansen lub odtwórstwo. Tutki wyszli poza przysłowiowe "grule z mlykem". I choć ortodoksyjni muzykanci sarkali na Jamajczyków na scenie to sądzę, że dzieło Tutków przetrwa. A co by nie mówili ortodoksi, to mniemam, że żaden z nich nie znał starej muzyki lepiej niż Władysław. Sam kilka dobrych lat temu mogłem słuchać prelekcji Władysława Trebuni-Tutki, jego syna Krzysztofa i Jana Karpiela-Bułecki na temat muzyki góralskiej. Większych znawców chyba Podhale nie zna. Tutki też mają na "koncie" przywrócenie dawnych instrumentów, niemalże zapomnianych jak piscołka czy koza. Tutki poprzez dogłębne zbadanie i poznanie korzeni pchnęli muzykę góralską do przodu.
Na podsumowanie posłużę się parafrazą górlaskiej przyśpiewki.
"Umar nom Władysłow
Dej mu Boze niebo
Ftos se bedzie growoł
Na gynślickak jego"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz