Przyszedł czas na pierwszy poważny post na moim skromnym blogu. Jak pisałem będzie misz-masz i stwierdziłem, że zacznę od owczarstwa. A raczej jego upadku w naszej ojczyźnie. Bo jak nazwać sytuację kiedy nie dość, że pogłowie wynosi nieco ponad 200 tys. sztuk (było do 5 milionów) to najliczniejszą rasą jest.... wrzosówka. Dla niewtajemniczonych wrzosówka to jedna z dwóch najprymitywniejszych ras owiec w Polsce. Czyli nie dość, że w zasadzie niema w Polsce owiec to nawet te co są, to są owce prymitywne. Lata pracy hodowlanej, dzięki którym powstało mnóstwo wysokowydajnych ras mięsnych i wełnistych w naszym kraju są w tej chwili zaprzepaszczane. Żeby nie było, nie mam nic przeciwko wrzosówkom, dobrze, że są, że ich genotyp nie zaginął. Jednak uważam, że sytuacja, w której stanowią najliczniejszą rasę jest nienormalna. Nie jest za to odpowiedzialny ani Tusk, ani Kaczyński i IV RP. Spadek pogłowia został spowodowany załamaniem się koniunktury na wełnę oraz niskiemu popytowi na inne produkty owczarskie (mięso). W Polsce baraniny się nie jada. Żeby zachować stare rasy wprowadzono dopłaty (współfinansowane z UE) do tzw. ras rodzimych (wcześniej również istniały dotacje tylko o wiele niższe). I chociaż na liście ras dotowanych znalazły się też lepsze odmiany, to wrzosówki początkowo było najwięcej, jest najłatwiejsza w utrzymaniu i pielęgnacji. Ten przykład pokazuje, że w obecnej sytuacji istnieje w Polsce cała gałąź produkcji zwierzęcej utrzymywana prawie wyłącznie z dopłat. Nie jest ważne, że wrzosówkę można ostrzyc, ma świetne skóry na kożuchy i podobno wyśmienite mięso. Ważne jest to, że ARiMR płaci 330 zł. do maciorki. I to jest dochód. Owszem, dobrze, że ten dochód jakiś jest, ale czy nie warto się zastanowić nad tym, żeby zrobić coś by w sytuacji zatrzymania dopłat nagle wrzosówki po prostu nie wyginęły? Żeby dla hodowcy podstawowym źródłem dochodu nie była dotacja tylko sprzedaż produktów? Niestety, nic na razie nie wskazuje, żeby szło ku lepszemu. Owszem powstał przy Ministerstwie rolnictwa Fundusz Promocji Mięsa Owczego (sprawozdanie za rok 2011, które zostawię bez komentarza można zobaczyć tutaj: http://www.arr.gov.pl/data/01851/sprawozdanie_rzeczowe_2011_fpm_owcze.pdf ), mięso niektórych ras owiec jest wpisane na Listę Produktów Tradycyjnych (jagnięcina podhalańska, jagnięcina ze świniarki i kilka innych), ale nadal niema pomysłu jak to ożywić i rozreklamować.
W Niemczech też są wrzosówki, co prawda nieco inne niż nasze. I tam ich mięso uzyskuje znacznie wyższe ceny. Może i kiedyś u nas będziemy cenić nasze polskie produkty, ekologicznie wytworzone i płacić za nie więcej niż za hamburgery?
A co z owcami? Ja osobiście mam nadzieję, że ustabilizuje się i rozwinie użytkowanie w dwóch kierunkach. Hodowli konwencjonalnej opartej głównie na pozyskaniu dużej ilości dobrego mięsa, ale też może rozwinie się hodowla owiec mlecznych oraz hodowli ekologicznej opartej o rodzime rasy, z których produkty będą uzyskiwały wysokie ceny.
Blog zawiera prywatne opinie i przemyślenia autora na przeróżne tematy, z którymi w jakikolwiek sposób jest związany i w których wydaje mu się, że ma coś do powiedzenia.
wtorek, 27 listopada 2012
niedziela, 18 listopada 2012
Zaczynam...
Tak to bywa, że człowiek z nudów, albo szukając innego zajęcia niż uczenie się na konwersatorium z ekologii fizjologicznej zakłada blog. Pewnie szybko mi przejdzie. Wszak już raz startowałem z tym blogiem, kiedy zajęciem jakie mnie zmusiło do pisania była organizacja IV Studenckiej Konferencji Biologii Ewolucyjnej (a raczej ucieczka od niej). W każdym razie nie zaręczam, że całe blogowanie nie skończy się na tym jednym poście.
Jest to mój prywatny blog, na którym w założeniu ma być misz-masz wszystkiego co jest mi bliskie i mnie interesuje. A misz-masz jest wielki, bo moje zainteresowania sięgają od hodowli owiec do spraw związanych z liturgią, doktryną i duchowością Kościoła katolickiego. Nie daleko mi do polityki, naukowej biologii, podhalańskiego regionalizmu, lubię też lingwistykę, historię i pewnie parę innych rzeczy. Jestem związany zarówno z Kołem Przyrodników Studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego jak i z Fundacją św. Grzegorza Wielkiego. Jak widać rozrzut jest:)
Jak mi pójdzie pażywiom uwidim. Jestem otwarty na wszelkie komentarze, krytykę (byle kulturalną), uzupełnienia, glosy, suplemenety itp.
Jest to mój prywatny blog, na którym w założeniu ma być misz-masz wszystkiego co jest mi bliskie i mnie interesuje. A misz-masz jest wielki, bo moje zainteresowania sięgają od hodowli owiec do spraw związanych z liturgią, doktryną i duchowością Kościoła katolickiego. Nie daleko mi do polityki, naukowej biologii, podhalańskiego regionalizmu, lubię też lingwistykę, historię i pewnie parę innych rzeczy. Jestem związany zarówno z Kołem Przyrodników Studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego jak i z Fundacją św. Grzegorza Wielkiego. Jak widać rozrzut jest:)
Jak mi pójdzie pażywiom uwidim. Jestem otwarty na wszelkie komentarze, krytykę (byle kulturalną), uzupełnienia, glosy, suplemenety itp.
Subskrybuj:
Posty (Atom)